niedziela, 12 października 2014

Cowon Plenue P1 - Cyfrowa duma ?


Cowon to kolejna koreańska marka, która zaczynała od "emptrójek" a dzisiaj wchodzi z buciorami w świat pełnego "hajendu". DAP Plenue P1, to pierwsze na tyle drogie urządzenie w ofercie Cowona, żeby zainteresować wielbicieli "prawdziwej jakości". Pytanie czy jest również dobre, czy tylko drogie.


W związku z tym, że dla mnie jest to nowość, postanowiłem troszkę zgłębić specyfikację techniczną. I cyferki pokazane w tabelkach zrobiły na mnie spore wrażenie. Co prawda nie mogą się równać z goł..znaczy zrobiły na mnie wrażenie. 120db dynamiki, 134db separacji kanałowej, 3Ohm impedancji wyjściowej, 128GB wbudowanego dysku, jitter fazowy ok. 1 ps. I tylko czas pracy w okolicach 8miu godzin pozwala mi się zastanawiać WTF??!!?? Po HM-901, HM-802, AK120 II mamy kolejne urządzenie, z którym ciężko przeżyć dzień bez ładowarki. A przecież i tak jest wielkie i ciężkie, co szkodziło je zrobić o 4-5h większe i cięższe. FIIO w X5tce się udało. 



P1 Plenue (czyt. pipleniu) wyposażono w 3,7" ekran AMOLED, o rozdzielczości 400x800px. Super, tylko po co? Żeby ładniej okładki wyglądały? Nie ma w Plenue ani łajfaja, ani brołsera, ani nic co powodowało by chęć użytkowania ekranu. Jak już mamy załadowaną playlistę, to dzięki bocznym przyciskom nawigacyjnym mamy jeszcze mniejszą ochotę włączać ekran (pamiętamy cały czas, że ilekroć włączamy ekran, nie tylko ginie mały kotek, ale też bateria naszego DAPa). Ale pomimo bycia marudnym, muszę przyznać, że P1 bardzo mi się podoba. Harmonijne unibody, front szklany, zaślepka na portach. Super. Dzięki temu, że Cowon nie walczył o substytut potencjometru, mamy bardzo ładną i symetryczną obudowę. W zestawie mamy bardzo ładny futerał zrobiony ze skóry. Całość na 5tkę. 



Trochę zdziwił mnie brak czegoś więcej niż wyjścia jack/wyjścia optycznego. Plenue pracuje tylko w trybie USB MSD. Nie udało mi się znaleźć ani trybu DAC ani wyjścia LO, ale może słabo szukałem. Instrukcja jednak milczy w tych tematach. A przy okazji instrukcji - Jest nawet dla Czechów. Ale dla Polaków nie ma. No chyba, że rozumieją inne, niż ojczysty języki. Samo urządzenie polski język już zna i radzi sobie z nim nieźle. Okej, w takim razie skoro jest to tylko urządzenie do słuchania, to sobie posłucham.



Jako punktu odniesienia dla brzmienia użyłem FIIO X5, FIIO X5 w kanapce z FIIO E12 DIY, iPod Shuffle 4G. Słuchałem na słuchawkach Lime Ears LE3SW, Fidelio L2. Przed odsłuchem zostałem tylko ostrzeżony, że DAP kopie zady...Ale to zdawkowe ostrzeżenie nie było w stanie przygotować na to co nadeszło z pierwszymi dźwiękami. Do tej pory myślałem, że nie polubię takiego brzmienia. A tu Cowon zaserwował mi prawdziwe pranie mózgu.

Bas
Zostałem powalony już pierwszymi taktami. Pleyer gra ocieplonym brzmieniem, z podbitym zakresem subbasu. Tego najniższego, poniżej 50Hz. Moje Lime Ears przy każdym użyciu basówki przez Nathana Easta wydawały siebie niesamowity pomruk. Sam bas jest fenomenalnej jakości, bogaty, głęboki, zróżnicowany i niesamowicie selektywny. Fizycznie czuć jego obecność, i jest tak doskonale oderwany od driverów, że ciężko zlokalizować miejsce jego powstawania. Ja miałem wrażenie, że raz idzie to z mojego żołądka, a innym razem jest to fala, która zaraz mnie zmiecie. Nie jestem bassheadem, ale to wrażenie było tak fizyczne, że aż mnie zafascynowało. FIIO X5 nie ważne w jakiej konfiguracji nie podawało tak fantastycznego basu. Nie i kropka.

Średnica
Względem basu, który w tej prezentacji dominuje (ale nic nie przesłania), średnica wydaje się cofnięta. Nic nam jednak nie ucieka. Ale ja po 4dniach ciągłego słuchania, nadal wolę skupiać się na fenomenalnym oddaniu ścieżek basowych. Dla mnie średnica doskonale uzupełnia podstawę basową, nadając jej bogactwo faktur. W utworach gdzie gitara basowa była odsunięta na plan dalszy (Shape of My Heart - Sting), ukazywała się słodka i bardzo bogata średnica. Wokal Stinga miał dodatkową moc, był zdecydowanie podkreślony grubą kreską od dołu. Wokal Tatiany Okupnik wyraźnie się odznaczał na tle muzyki. 

Wysokie
Kolejny wzór do naśladowania. Rozdzielczość i kompletny brak nachalności. Nie były tony wysokie w żadnym wypadku wycofane, po prostu nie zdarzały się żadne nieprzyjemności. Ani sybilizacji, ani niekontrolowanych przydźwięków. Muszę przyznać, że już na tym etapie odsłuchów Zestaw Plenue P1 i Lime Ears przypominał mi dużo poważniejszy zestaw SR-007 i SRM 007tII. 

Scena
I to jest tak naprawdę największa zaleta Plenue P1. Wyraźnie czuć przestrzeń. Przesiadka na FIIO powoduje wrażenie spłaszczenie i wyrównanie planów. kasuje delikatne pogłosy tła. Plenue generuje wręcz niesamowitą głębię i holografię. Jest w tym wszystkim taka lekkość. Docierają do mnie nawet najdelikatniejsze dźwięki. Zróżnicowanie w sposobie odtwarzania różnych utworów jest niesamowite.



No cóż. Cena 4500 w obliczu ceny serii AK jawi się jako prawdziwa okazja. Głównie dźwiękowo. Nie jest to urządzenie tak uniwersalne jak FIIO X5. ale na pewno gra równie dobrze co najlepsze urządzenia dostępne aktualnie na rynku. Dla mnie aktualnie zdecydowany nr.1 Mogę mu nawet wybaczyć niedoskonałości w obsłudze czy pracy na baterii. FIIO X5 jest w moim przekonaniu urządzeniem które dźwiękowo pozostaje w tyle, i to daleko. Na Fidelio L2 jest wprawdzie wrażenie grania lekką V-ką. Ale nadal bardzo mi się to podoba. Wszystkim miłośnikom portable polecam przesłuchanie tego urządzenia. Możliwe, że na Was zrobi podobne wrażenie.


Za wypożyczenie sprzętu do recenzji dziękuję mp3store.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz