czwartek, 19 listopada 2015

Schiit Mjolnir2+Gungnir



Na tegorocznym Audio Video Show, będąc na stoisku Audiomagic.pl miałem możliwość posłuchać nowego wynalazku prosto od Schiit - wzmacniacza zbalansowanego Mjolnir2. wzmacniacz wpięty był do niezbalansowanego Chord Hugo, a to wszystko napędzało LCD4 od Audeze. O ile same Audeze grały jak zepsute (co później okazało się niestety smutną prawdą - przestały grać całkiem), o tyle moje T1.2, które miałem ze sobą zagrzmiały dźwiękiem wielkim i potężnym. Umówiłem się z Patrykiem na wypożyczenie sprzętu, i napalony jak grabarz na złote zęby, czekałem na upragniony sprzęt. Ten dojechał do mnie w towarzystwie Gungnira, drugiego klocka do prawie-topowego-zestawu Gunwo (znaczy Schiit), a ja mając niedobory w wolnym czasie smutno marzyłem o dłuższych odsłuchach. 
Na szczęście wolny czas przyszedł szybko a ja zabrałem się do rozpakowywania. W kartonie poza sprzętem, instrukcjami i kablem zasilającym nie ma nic. Oczywiście Mjolnir ma w zestawie jeszcze pudełko z lampami. Ale to wszystko. Całość zapakowana jest solidnie i schludnie. Zestaw po rozpakowaniu i podłączeniu robi bardzo dobre wrażenie. Widać, że są to elementy, który miały za zadanie pracować razem. Nieszablonowa stylistyka Schiit daje znać o sobie i tutaj. Ładnie wyprofilowana blacha, ciemniejszy kolor po bokach i minimalizm w ozdobach na mnie robi bardzo dobre wrażenie. Mjolnir2 od poprzednika różni dołożone gniazdo 6,3mm i brak gniazd słuchawkowych XLR-3. Różni go też brzmienie. Chociaż z pamięci (ale tej nie wolno ufać za bardzo) mam wrażenie, że to głównie zasługa lamp użytych w wersji 2.




Mjolnir2 jest wzmaczniaczem hybrydowym, zbalansowanym, o naprawdę sporej gamie kompatybilnych lamp do wyboru. Ja używałem fabrycznych 6BZ7 ale też RCA E88CC, Electro Harmonix 6922 Goldpin, i rosyjskich 6N1P-EW.Z każdymi granie było całkowicie inne, mógłbym rzec, że nie uświadczyłem szkoły Schiita. Wg producenta Mjolnir2 posiada 8W RMS na kanał max w trybie zbalansowanym i 4W w trybie SE. Pomiary zdają się to potwierdzać. Świadczyć by to mogło o tym, że Mjolnir to tak naprawdę 2xLyr. I tutaj również wiele na to wskazuje, również po odsłuchach (oczywiście przy użytkowaniu Mjolnira z gniazda TRS). Schiit z uporem maniaka montuje w swoich urządzeniach włączniki z tyłu. Jak strasznie debilne jest to rozwiązanie, wiedzą Ci, którzy próbują tych włączników używać na codzień. Ja podłączyłem sprzęt do zdalnie sterowanych gniazd i włączam Schiity z pilota. A co, nie będę parzył łap próbując dosięgnąć za biurkiem włącznika. Poza tym "udogodnieniem", Mjolnir2 ma jeszcze jedną genialną myśl techniczną. Mianowicie położenie lamp. Są one wewnąrz-albo-prawie-na-zewnątrz obudowy. Coś jakby ktoś nie mógł się zdecydować, gdzie to poupychać i został z tematem w pół kroku. Lampy nie dają się ani szybko wymienić (baa, to chyba najtrudniejsza wymiana lamp ever - pazury mam podrapane, a palce pocięte przez ostre krawędzie obudowy), ani nie odprowadzają jakoś rewelacyjnie ciepła. Generalnie również nie świecą, a przez swoja garbate wypustki nie pozwalają na równe zagospodarowanie przestrzeni nad sobą, pięknie zbierają sygnał z telefonów komórkowych (nawet sąsiada z drugiej wsi). Powiew geniuszu konstrukcyjnego zabił mnie po raz kolejny. O ile wzrasta komfort użytkowania i uroda samego wzmacniacza po modyfikacji, może świadczyć fakt, że większość znanych mi osobiście Lyrów ma podniesione stoliki. Na odizolowanie lamp od telefonu nie ma co liczyć więc niech to chociaż będzie wygodne i ładne.


Gungnir, którego dostałem to podstawowa wersja, wyposażona w odbiornik USB C-Media6631A, dwie kości AKM4399 i w pełni dyskretny stopień analogowy oparty o tranzystory J-Fet. Gungnir wyposażony jest w wejścia USB, Coaxialne, SPDiF, BNC, wyjścia XLR i RCA oraz w ten sam kretyński włącznik z tyłu. Zupełnie jak w przypadku Mjolnir2 wygląda, że to 2 szt. Bifrosta. Niestety tutaj nie miałem już szans porównać, spodziewam się jednak, że wyjście SE byłoby do złudzenia podobne. Sam Gungnir obsługuje sygnał PCM 24/192. Jest też możliwość wymiany wnętrza na wersję Multibit. Trochę niezrozumiały dla mnie jest brak obsługi DSD, ale widać w Schiit nie widzieli takiej potrzeby (jak i innych potrzeb, o czym później). Wg specyfikacji Gungnir zapewnia sygnał 4V w wersji zbalansowanej i 2V w wersji niezbalansowanej. Znaczy to, że nie dość, że Mjolnir2 głośniej ryczy w wersji balanced to jeszcze Gungnir podaje mu lepszy sygnał i razem ryczą najgłośniej? No nie całkiem. Wzmacniacz zbalansowany, żeby móc wydać z siebie taki sygnał musi go najpierw otrzymać. Więc pełnię parametrów urządzenia uzyskują dopiero we właściwym (najlepiej we własnym) towarzystwie. Razem urządzenia konsumują 65W prądu, co zawstydza nawet mojego Denona PMA-560 z dołączonymi ponad metrowej wysokości kolumnami. On przy całkiem sporym hałasie potrafi wprawdzie wziąć ponad 100W, ale komfortowe słuchanie odbywa się już przy około 70W ciągłego poboru mocy. 15W M-Daca i mamy razem 85W do zasilania sporych paczek vs 65W do zasilania słuchawek :)No ale przecież nie o oszczędność prądu w słuchaniu muzyki chodzi. Ale czemu wspominam o zużyciu prądu? No choćby dlatego że obydwa urządzenia grzeją się piekielnie, osiągając 50stopni w dobrze wentylowanym pomieszczeniu, w chłodny listopadowy wieczór. Po tegorocznym lecie, chyba nie chciałbym koło Schiitów siedzieć w czasie 35stopniowych upałów.


Jako zestaw porównawczy wystąpił M-Dac oraz Schiit Lyr. Niestety drugiego zbalansowanego wzmacniacza nie miałem, niemniej jednak wiem co potrafią różne konstrukcje (ot choćby Violectric 281, którego miałem przyjemność recenzować jakiś czas temu) i musicie mi zaufać na słowo. 
Zestaw lamp już rozpisałem wcześniej, a pozostali uczestnicy dramatu to:
- Eurydice + Stax SR-009 (SE)
- Beyerdynamic T1.2 (Balanced i SE)
- Sennheiser HD650 (Balanced i SE)
- Audiotechnica ATH-A700X (SE)
Całość wpięta była do komputera via USB, oraz do DVD Pioneer DV-310 po modyfikacji a'la Lampizator.


Mjolnir2 - SE
Porównanie miało miejsce do dziurki słuchawkowej M-DAC i do Lyra (Zasilanie szło z M-DAC).
Na 6BZ7 Lyr i Mjolnir grają tak samo. Ciekawe jest tylko, że po włączeniu Mjolnir2 wibruje tak, że całe biurko dzwoni, po jakiejś minucie się uspokaja i można zabrać się za słuchanie. Mjolnir2 szumi dokładnie tak jak lampy które zastosujemy. Z 6BZ7 na A700X było "wietrznie" ale juz na 6N1P cisza. Dokładnie tak samo jak w Lyr. W pierwszej recenzji trochę poskąpiłem wrażeń z odsłuchów, także teraz spróbuję to nadrobić. Mjolnir2 na 6BZ7 delikatnie ociepla przekaz. Ocieplenie odbywa się głównie w zakresie dolnej średnicy. Dzięki temu mamy trochę zagęszczony przekaz.  W przypadku użycia RCA miałem fajnego misia - T1.2 zbliżyły się w barwie do HD650 pozostając nadal dość szybkie. Po podłączeniu EH 6922GP dzwięk zrobił się nerwowy i bardzo konturowy. W tym połączeniu HD650 odnalazły swój złoty środek. Spiłowały ostrości, dorobiły się nowej dynamiki. Przyznam, że to jedno z moich ulubionych zestawień. Mając Lyr'a najczęściej używałem go w tej właśnie konfiguracji. Bombowe granie. Najrówniej było z 6N1P-EW. Było najwięcej powietrza, najlepsza była też rozdzielczość. Najmniej było czuć lampowy charakter wzmacniacza, za tranzystorowy sznyt stopnia końcowego wybijał się przed szereg. To połączenie również z HD650 mi się bardzo podobało, ale chyba najbardziej z A700X. Nie dość, żeby było czysto i z dobrym czarnym tłem, to jeszcze dynamika zestawu i ilość mikro detali była świetna. Po spięciu Lyra z Gungnirem i porównaniu do Mjolnira2 zmian również nie zanotowałem. Wzmacniacze po wyrówniu poziomów głośności zachowują się jak bliźniaki. 


Mjolnir2, Gungnir - Balanced
Tutaj zabawa się rozkręciła na dobre. Nie dość, że wreszcie poczułem moc zestawu fabrycznego, to wreszcie miałem okazję przetestować T1.2 i HD650 w roli odbiorników sygnału Balanced. Pamiętam jak dużą różnicę powodowało podpięcie He-5LE do symetrycznego toru. Generalnie wszelkie wady słuchawek po prostu ginęły. Tutaj liczyłem na to samo. I się nie przeliczyłem. T1.2 w wydaniu zbalansowanym zaczynają grać równo jak Reprezentacyjna Kompania Bundeswehry. Wszystko jest idealnie w punkt. Basu jest sporo, ale tylko dysponujemy takim nagraniem (polecam Senri Kawaguchi - Phoenix), średnie tony są w równowadze z górą i dołem. Można by się zacząć bawić w aparaturę pomiarową i sprawdzać jakość nagrań. Zmiana lamp odciska swoje piętno, oczywiście. Najbardziej przypasowały mi w tym zestawie 6BZ7 - zapewniały równowagę pomiędzy górą a dołem, dając jednocześnie bardzo bogatą średnicę. Z HD650 było najlepiej w połączeniu z 6N1P-EW. EH dawały zbyt nerwowy dźwięk. Warto też pamiętać, że lampy używane w tybie zbalansowanym powinny być nie tylko sparowane, ale powinny mieć również równą emisję na kanałach (nierówne lampy wprowadzają ciekawe zakłócenia w dźwięku)


Gungnir - SE
No i na finał Gungnir spięty z SR009 i Eurydice. Sensacji nie będzie jeśli napiszę, że potwierdziły się obserwacje z odsłuchów T1.2. Gungnir daje dźwięk o lekko większej masie niż M-DAC. Bardzo sprężysty, o precyzyjnych, punktowych źródłach dźwięku. M-DAC ma trochę mniejszą kontrolę nad dźwiękiem, powodując czasami nieprzyjemne rezonanse (głównie na T1.2, bo Staxy za każdym razem tylko się "zbliżają" do granicy, nigdy jej nie przekraczając). Jakość dźwięku jest równie wysoka z Coaxial i USB (mam dość dobrze "spreparowane" gniazda USB w komputerze) i podłączanie konwertera na XMOS nie wprowadzało zmian w sygnale. W porównaniu do Bifrost jest zdecydowana poprawa. Szczególnie rozdzielczość i niepokojące tendencje do klejenia górnych rejestrów w Gungnirze nie występują. Niestety z Bifrosta pozostała lekko klaustrofobiczna scena, która nie nabiera jakiegoś szczególnego rozmachu nawet w połączeniu zbalansowanym. Tutaj i wjeszcze w przypadku holografii M-DAC zostawia Schiita w polu. Ze spuszczonymi gaciami. Bo to co M-DAC wyprawia w zakresie sceniczności to top ekstraklasy. Gungnir plasuje się w środku stawki. Mam jednak przeczucie, że to celowy był zabieg. Ponieważ zestaw Schiit całościowo, z lampami dostarczonymi przez producenta ma w sobie coś z brzmienia sprzętów Vintage. Ciągnie taką nostalgią.


Na koniec testów sprawdziłem też Mjolnira w roli Preampu. No i tutaj się zawiodłem najbardziej. Wzmacniacz ochładza i rozrzedza przekaz. Nawet na 6BZ7 brakowało mi masy. I tutaj już mam wrażenie, że dodatkowe wyjście zrobione były po łebkach, na szybko, pewnie z wyjścia słuchawkowego przez rezystory. 

Na koniec chciałbym poruszyć jeszcze jedną sprawę. Nie wiem czy też to zauważyliście, ale Schiit miał kiedyś większe grono dystrybutorów. Na dzisiaj pozostało ich dwóch w Europie. Cieszmy się, że jest Audiomagic, bo dzięki temu sprzęt, który ze stanów kosztuje 850$ + 100$ + 23% da się u nas kupić za 4300. Nie wiem jak oni to robią ale mnie to wychodzi prawie 400 pln mniej niż w direct sale. Schiit mocno nie docenia konieczności osłuchania sprzętu przed zakupem, kasując kolejne punkty dealerskie. Wprawdzie oferuje 15 dniowy program zwrotu, ale koszt wysyłek ponosi kupujący, a później jeszcze trzeba VAT odzyskać. Mamy więc 800 za możliwość osłuchania się ze sprzętem, bo przecież jak dealerzy bedą wykruszać się w takim tempie to Schiita będziemy znali tylko z zagranicznych forów. Niemniej jednak - sprzęt, póki mamy dystrybutora, zdecydowanie wart swojej ceny.

Zestaw otrzymałem do recenzji dzieki Audiomagic.pl. Dziękuję bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz