wtorek, 8 grudnia 2015

Cayin iDAC - 6 + Cayin iHA-6 - zabójcze bliźniaki

Cayin to firma, która choć z Chin pochodzi, nigdy mi się z Chinami nie kojarzyła. Jakoś ta jakość i w sumie też cena, nie pasowały mi do CHRL. I nie był to żaden sprzęt z aspiracjami, a pełnoprawny produkt z górnej półki. Oczywiście nie tak górnej jak choćby Jadis, ale wystarczająco górnej, żeby znajomi i rodzina pukali się w czoło przy próbie dyskusji n/t zakupu i ceny urządzenia. I tak patrząc po cenniku produktów Cayina cieszyłem się, że jedyny słuchawkowiec w ofercie, HA-1A jest w przystępnej kwocie, bo kiedyś mogłem go sobie kupić. Oczywiście, wielokrotnie chciałem również wzmacniacz do głośników, ale w sumie i cena i priorytety zawsze odkładały zakup. Natomiast, kiedy całkiem nie dawno podjąłem decyzję o zakupie zestawu zbalansowanego do słuchawek, który miałby zastąpić tor zbudowany przeze mnie, Cayin takich produktów jeszcze nie miał. W poszukiwaniach moich trafiłem do Audiomagic.pl, gdzie zamówiłem do recenzji zestaw Schiit (Mjolnir i Gungnir). Kiedy już wiedziałem, że Gunwo u mnie jednak nie zostanie, otrzymałem propozycję wyrażenia opinii o nowych klockach Cayin - iDAC-6 oraz iHA-6. Zaszczyt i wzruszenie normalnie. Pierwsza recenzja napisana bez użycia domków już jest!


Wzmacniacz i DAC przychodzą zapakowane w identyczne, dość płaskie i zaskakująco małe pudełka. Wewnątrz znajdziemy białe rękawiczki, kable zasilające, zapasowe bezpieczniki, pendrive ze sterownikami i dokumentacją no i same urządzenia. Aluminiowa obudowa, lakierowana na srebrny kolor robi niesamowite wrażenie. Urządzenia nie są jakoś specjalnie wielkie, a spasowanie wizualne obydwu urządzeń przywodzi na myśl mini wieże z lat 90. Są natomiast bardzo ciężkie, czego nie czuć kiedy sprzęt znajduje się pudle. Jakość wykonania, dbałość o szczegóły oddają wrażenie obcowania ze sprzętem ekskluzywnym. Obydwa pokrętła pracują precyzyjnie, przy czym to w DAC ma wyczuwalny skok, a to w AMPie bardzo dobrze dobrany opór. Obydwa urządzenia mogą pracować zasilane z sieci zarówno 110V jak i 230V a wybór należy do użytkownika. 
iHA-6 to wzmacniacz słuchawkowy o dość nietypowych rozwiązaniach. Mianowicie poza standardowymi dla wzmacniacza cechami ma jeszcze możliwość trybu pracy. Można więc mu włączyć lub wyłączyć tryb High Current, co u nas powinno się tłumaczyć jako wysoko prądowy. W praktyce oznacza to, że wzmacniacz potrafi prawidłowo zasilić również bardzo żarłoczne na prąd, słuchawki magnetostatyczne. iHA-6 ma więc tryb prądowy, tryb napięciowy, 2 ustawienia GAIN i 2 gniazda (high gain i low) co razem daje nam 4ry kombinacie podbicia sygnału. Ma też selektor wejść i może pracować zasilany sygnałem zbalansowanym jak i SE. W tym pierwszym trybie dysponuje 7W mocy, w tym drugim 2W. A to wszystko przy THD poniżej 0,01%. Na papierze robi więc bardzo dobre wrażenie a uniwersalnością kładzie na łopatki całą konkurencję. I wszystko to przy zachowaniu kompaktowych wymiarów. Kilka szybkich testów i wyszło mi, że wzmacniacz w trybie low gain nie szumi wcale. Jest minimalny brum słyszalny tylko na Harmony8 i tylko w warunkach kompletnej ciszy. Za to z drugiej strony nie znalazłem żadnego przeciwnika z którym nie poradził by sobie ten zawodnik. Dość powiedzieć, że dla K1000 połowa skali to już hałas docierający do sąsiedniej wsi. A wszystko to przy zachowaniu idealnej kontroli. Jak na takiego potwora grzeje się niespecjalnie. Tylko 33 stopnie.
iDAC-6 to największe zaskoczenie ostatnich kilku miesięcy. O ile wzmacniacz mnie pozamiatał (bo podłączałem go najpierw do M-DAC) to DAC przeszedł najśmielsze oczekiwania. Mamy tutaj wszystko. Dosłownie. Jest więc XMOS jako odbiornik USB, są ultraprecyzyjne zegary, jest najnowsze dziecko Asahi Kasei czyli AK4490 zamontowane po jednej sztuce na kanał. No i chyba najciekawsze, mianowicie mamy 2 niezależne tory analogowe. Pierwszy na kościach OPA604 drugi na 4rech lampach 6N16B. Wyboru dokonujemy jednym przyciskiem na frontowym panelu DAC. Dla tych do których nie dotarło. Nie musimy mieć 2ch DACów w domu - tutaj mamy lampki i tranzystory razem. Info dla maniaków - dłubaczy: O ile do wymiany lamp potrzebna jest jakaś wiedza i umiejętności radzenia sobie z lutownicą, to wymiana opampów nie powinna być problem. Ja jednak tego nie zweryfikowałem, bo nie zauważyłem potrzeby. Poza tym mamy jeszcze: możliwość pracy w trybie PREAMP(z aktywną regulacją głośności) i LineOut (głośność na stałe) oraz selektor wejść (USB, Coaxial, TOSLINK, AES/EBU). Dla formalności należy dodać, że DAC przyjmuje sygnał PCM (32/384 max) oraz DSD (DSD256 max). Niestety, iDAC roztacza w koło siebie aurę ciepła i spokoju. Chociaż nie, tylko ciepła. Obudowa osiąga temperaturę 40 stopni.
Podłączyłem, uruchomiłem i zainstalowałem (chociaż sterowników z pendrive nie wziąłem, za to użyłem tych zmontowanych do innych urządzeń na XMOSie, którymi się chwaliłem już kilkukrotnie). Wszystko zafungowało od kopa. Urządzenia wyposażone jest w system opóźnionego startu, co w domyśle ma oszczędzać słuchawkom i innym urządzeniom gwałtownego włączenia i związanego z tym równie gwałtownego zejścia z tego świata. Co ciekawe urządzenie działa w każdym deklarowanym trybie, z Windows 10 nie powodując żadnych, najmniejszych nawet problemów. Najnudniejsze w obsłudze urządzenia jakie miałem. Wszystko po prostu działa, żadnych czarów odczyniać nie trzeba, żadnych magiczych wajch i właściwej kolejności włączania. Po prostu działa. 
Zaczynamy od wzmacniacza. Jak już wcześniej wspomniałem, wyjątkowo uniwersalny ten jegomość. Świetnie sobie radzi z każdą skrajną sytuacją. 

Słuchanie rozpocząłem od Harmony8. iHA-6 udowodnił, że nie ma czegoś takiego jak ograniczenia. Nigdy, i podkreśle to jeszcze raz, nigdy nie słyszałem tak dobrze grających Harmony 8. Zapomnijcie, że to są ciemnawe słuchawki. Od samego dołu aż po górę, wszystko piękne i wyraźne. Żadnych, najmniejszych nawet przesłanek braku wysterowania, słabego dumpingu czy tłumienia góry. Dokładanie rezystorów nic nie zmieniało. Dźwięk był zawsze taki sam. Idealny. Oczywiście tak jak wspomniałem wyżej, delikatny brum był. Mnie to jednak nie przeszkadzało wcale.

Następne na tapetę weszły HD650. Słuchawki na okoliczność Cayina dostały nowy zbalansowany kabelek od Jimmi Dragona. I znowu nie poznałem własnego sprzętu. Żeby oddać co się dzieje, musiałbym napisać, że HD650 jasne. Ale nie było by to do końca prawdą, ponieważ jakiekolwiek kocyki na górnych rejestrach by były, ślad po nich nie pozostał żaden. Średnica nic a nic się nie odchudziła, za doszło sporo subbasu. Nie ma żadnych oznak misiowatości, jest dynamika, jest wykop, rozdzielczość i precyzyjna góra. Ale i tak największa zmiana zaszła w prezentacji. O ile wokale pozostały bliskie, to reszta rozłożyła się pięknie po całości sceny. Całość zaczęła mi bardzo przypominać magnetostatyczne słuchawki. Wrażenie to mocno się spotęgowało po przełączeniu wzmacniacza w tryb prądowy. Doszło dodatkowe wypełnienie i ta, znana z LCD3 słodycz na średnicy. Cayin potwierdził mi to co czułem przez skórę już od dawna. HD650 to najlepsze (oczywiście dla mnie i z mojego punktu widzenia) słuchawki marki Sennheiser. We właściwym towarzystwie zapominamy o chęci zmiany na cokolwiek innego. 

Kolejne były ATH-A700x. Są to słuchawki jasne i bardzo szczegółowe. I takie pozostały, i choć nie zatraciły swojego charakteru, to zagrały z nieznaną mi dotychczas dynamiką i wypełnieniem. Nie chcę popadać w przesadę, ale w nagraniach Pink Floyd równocześnie słyszałem piorunujące uderzenie i delikatne muskanie talerzy Hihat. W trybie prądowym całość brzmienia dostała dodatkowych kolorów. Przekaz stracił trochę na naturalności, ale zyskał spektakl jako taki.

Na koniec zostawiłem sobie wisienkę na torcie. AKG K1000. Słuchawki dla których zacząłem szukać zmian w torze. Chociaż ciężko tu mówić o słuchawkach, wszak to monitory skrajnie bliskiego pola :) Scenicznie to pełna doskonałość jest, ale tym będę pisał jeszcze w recenzji o K1000. Dzisiaj skupię się tylko efektach jakie osiąga się z współpracy z Cayinem. A efekty są spektakularne. Jeśli komuś brakuje niskich rejestrów w tych słuchawkach, powinien ich posłuchać w trybie prądowym z Cayinem. Chociaż mnie dużo bardziej podoba się to połączenie w wersji napięciowej. Bo tutaj mamy niesamowitą przestrzeń i separację pomiędzy źródłami. A wszystko generowane z niesamowitą lekkością i polotem. Do tego niesamowicie naturalnie. Tak, dźwięk jest tak naturalny dla ucha, że nic nie przeszkadza. W Breathe na wielu systemach czuć nieprzyjemny, cyfrowy nalot na wokalu. Nie jest on oczywiście cyfrowy z powodu nagrania, a tylko daje takie wrażenie. W połączeniu z K1000 nawet nie zwróciłem na ten feler uwagi, bo go po prostu nie ma. gra nam po prostu ładna muzyczka. 
iDAC-6 po wszystkich zachwytach nad wzmacniaczem, okazał się być urządzeniem robiącym jeszcze większe wrażenie. To pierwszy DAC "made-in-china" którego nie musiałem od razu poprawiać, żeby zachciał działać. Jest to też pierwszy znany mi DAC posiadający równocześnie analogowy i tranzystorowy stopień wyjściowy. No i w końcu, jest to pierwszy DAC, który ładnie dociążając SR-009 nie wykastrował ich ze sceny. DAC porównałem bezpośrednio do M-DAC, który uchodzi za jeden z najlepiej scenicznie grających urządzeń. I tym zakresie Cayin okazał swe mistrzostwo. Bo, o ile prezentacja była podobna, to już holografia i oderwanie źródeł od membran na kompletnie innym poziomie. Dość powiedzieć (napisać), że oderwać się od słuchania Staxów teraz kompletnie się nie da. I wiem, że zabrzmi to jak komunał. Ale naprawdę odkrywam swoje nagrania na nowo. Nie chodzi mi przy tym o jakieś ukryte szczegóły, czy przekazy podprogowe. Całość po prostu brzmi tak spójnie i czarująco, że nie chce się kończyć. 
Dźwięk z tranzystora jest bardziej pastelowy od lampy, bardziej analityczny. Nie jest to różnica kolosalna, raczej spoglądanie na ten sam przedmiot z dwóch różnych perspektyw. Obawiałem się zastosowanych OPA604 w torze, ale kompletnie bezzasadnie. W ogóle Cayin powinien powstrzymać się od podawania takich informacji, jak również tego jakie zostały zastosowane kondensatory. To nie są informacje istotne z punktu widzenia brzmienia. Oczywiście, można wskazać całą masę urządzeń gdzie te elementy grają średnio, ale tutaj sytuacja jest odwrotna. A skoro tak, to powinno się zwracać uwagę raczej na jakość dźwięku po odsłuchach niż na konfigurację opampów (które notabene można sobie wymieniać). Ba, sam zaplanowałem wymianę tych elementów jeszcze w trakcie recenzji, ale jakoś przeszła mi do tego ochota. Brzmienie jest świetne, niezwykle spójne i naturalne. Serio, nie potrafię się przyczepić do ani jednego elementu. Nic mnie nie drażni, nic mi nie przeszkadza. 
Obsługowo urządzenie jest niezwykle intuicyjne. Każdy przycisk jest właściwie opisany, wybór filtrów czy ustawienia fazy jest bardzo proste i szybkie. Jedynie włączenie się zabezpieczeń każdorazowo przy zmianie (wzmacniacz ma to samo) trochę wkurza.
Chciałbym napisać jakieś mądre podsumowanie. Ale jest z nim pewien problem. Bo w to, że Cayin zrobił urządzenia genialne nie wątpię. Mam tylko pewien problem z ceną. Nie, nie jest ona wysoka. Za cenę całego zestawu można kupić np. Używany Auralic Vega. A w mojej ocenie sam iDAC-6 jest już urządzeniem lepszym. Niemniej jednak 4900 za każdy element to sporo pieniędzy. Nie drogo, ale dużo. Cieszy na pewno, że Cayin nie potraktował Polski jak kraju 3ciej kategorii, oddając do recenzji poza CHRL pierwsze egzemplarze właśnie do nas. Cieszy również, że cena nie jest wzorem innych,  wypadkową dobrego humoru i zjazdu po wódce na imprezie. iHA-6 i iDAC-6 wszędzie ma kosztować podobnie. Oczywiście, prawdziwy Audiofil nawet na Cayina nie spojrzy. Bo za tani, bo z Chin bo wreszcie nie ma w środku magii i smoków, tylko właściwie wykorzystana technologia.

Urządzenia są jak najbardziej warte zakupu. Ja swoich egzemplarzy już nie oddam. Trzeba wprawdzie poszukać jeszcze finansowania, ale to na pewno sporo mniejszy problem niż załatwienie go przed wszystkimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz