poniedziałek, 28 listopada 2016

Nowa odsłona Etymotic ER4-SR i XR

Uwaga ogłoszenie, piekło zamarza, Metallica odkryła internet, a ja odkrywam no Etymotici. Taa, wiem, że chronologicznie to nie do końca ta kolejność wydarzeń, ale ciężar gatunkowy podobny. Przyznam, że od pewnego czasu nie wierzyłem, że powstaną kiedykolwiek nowe Ety. Sam mam od kilku lat ER4S, zwane aktualnie MicroPro i uważam je za najlepsze jednoprzetwornikowe słuchawki świata. Co tam, uważam, że to w ogóle jedne z najlepszych słuchawek w ogóle. Przez całe to testowanie i przyglądanie się różnym produktom straciłem już wiarę w istnienie czegokolwiek co dorównuje ER4. To słuchawki, które są bezwzględne, zarówno dla nagrań jak i dla sprzętu towarzyszącego. Przez niektórych określane jako "basowo-oszczędne", przez innych jazgotliwe, a jeszcze przez innych jako płasko grające. A tu w kooperacja z zawodowymi muzykami, Etymotic wypuszcza na rynek słuchawki, które są pod każdym względem jeszcze bardziej. 

W związku z tym, że moje odkrycie nowych Etów ma miejsce tak późno, nie ma się co rozpisywać o historii i przybliżaniu ogółowi producenta. Wiele już zostało na ten temat napisane, a w powielacz bawić się nie ma sensu. Postaram się więc o małe porównanie względem poprzedników. Zatem co mnie tak strasznie denerwuje w ER4, że pomyślałem o wymianie na nowe? Na pewno nie brzmienie, bo te kocham miłością bezgraniczną i bardzo często na całe tygodnie zapominam o posiadanych przeze mnie pozostałych modelach słuchawek, zarówno dokanałowych i jak "nagłownych". Pierwsze co mnie denerwuje to materiały z jakich zbudowane są słuchawki. Sprawiają wrażenie delikatnych, na maksa plastikowych i materiałowo zrobionych na odwal się. Piny w słuchawkach wyrabiają się masakrycznie i praktycznie kilkukrotna zmiana kabla powoduje, że zaczyna od niestety odłączać się od słuchawek w niekontrolowany sposób. Ja sobie poradziłem montując na słuchawkach termokurcza, ale z czasem i on zrobił się luźny, więc wyciągając słuchawki z ucha muszę się liczyć z tym, że słuchawka jednak w uchu zostanie (a  aplikuję je naprawdę głęboko) i wtedy potrzebna jest pomoc z zewnątrz. W nowych ER4SR i ER4XR słuchawki zrobione są z całkowicie innego materiału, twardego jak kamień, i nie chcę zgadywać czy to metal czy po prostu świetne tworzywo, ważne, że wrażenie robi właściwe. Zastąpiono też nieudany system dwupinowy, wtyczkami MMCX znanymi choćby z Shure. Nie dość, że dostęp do okablowania się zwiększył to i sam system wygląda na lepiej przemyślany. Sam przewód, chociaż z wyglądu podobny do tego, który dostałem ze swoimi MicroPro, nie jest jednak tak sztywny przed splitterem. Na moim kablu słuchawki można dosłownie stawiać w pionie. Należy jednak zaznaczyć, że efekt mikrofonowy pozostał i używanie ich bez jakiegoś zabezpieczenia kabla przed szuraniem jest bardzo trudne. Na minus muszę zaliczyć bardzo niewyraźne oznaczenie kanałów na słuchawkach. Po ciemku nie ma szans (na kabelku od MicroPro na lewym kanale mam 3 kropki), a i w świetle wymagają sporej uwagi (w MicroPro są po prostu czerwone i niebieskie kolory na wtyczkach).
Brzmieniowo nowe Ety też troszkę różnią się od poprzedników. ER4S to słuchawki przede wszystkim średnicowe. Bardzo szczegółowe, ale jednak dosyć oszczędne w skrajach pasma. Miłośnicy muzyki klasycznej, akustyki i wszelkiej maści "niemodyfikowanych przekazów na żywo" mieli swój własny produkt. I pomimo tych braków, słuchawki tak czarują średnicą, że po niedługim czasie adaptacji mózg wyciągał brakujące rzeczy na poziom właściwy. Z takimi słuchawkami nie da się w tej sytuacji nudzić. I tak w wersji SR mamy praktycznie nie zmienioną średnicę, ale wyrównane pasma "z defektami". Dzięki temu nie ma potrzeby poświęcać czasu na adaptację. Słuchawki w moim odczuciu teraz są piekielnie równe, daja przekaz bogaty w informacje w całym przedziale częstotliwości. Zdecydowanie poprawiła się (?) głębia przekazu. W ER4S ceniłem sobie to, że jakkolwiek grające szeroko, w sytuacji w której nie było głębi w nagraniu czy też sprzęcie towarzyszącym, to tej głębi nie dorabiały. W SR ta głębia jest, ale ie jakaś sztuczna czy "doprodukowana". Jest naturalna i zdecydowanie zgodna z oczekiwaniami. Ma to prawdopodobnie związek z doskonale rozciągniętą górą. ER4SR są zatem słuchawkami równiejszymi od ER4S, bardziej uniwersalnymi. 
ER4XR (extended response) to takie ER4SR, ale jeszcze bardziej. O ile SR nie są w żadnym wypadku słuchawkami funowymi, o tyle w XR ocierają się już o taką charakterystykę. Skraje pasma są wyciągnięte jeszcze bardziej niż w SR i z jednej strony daje to ciekawy i energetyczny bas (a raczej podstawę, bo do takich 1964 V8 to nadal daleko), ale z drugiej strony góra mnie już trochę męczy. Nie lubię słuchać głośno, i izolacja ER4 mi to umożliwia, jednak ER4XR to słuchawki w których, żeby się nie męczyć muszę słuchać jeszcze ciszej niż normalnie. Bo niestety to wyciągnięcie góry ma miejsce głównie w zakresie między 7-9 kHz, czyli dla mnie mocno problematycznym. Takie Rhine Ears Stage2 mają podciągnięty zakres powyżej 10kHz i to daje bardzo ciekawy efekt i daje oddechu w nagraniach. I przy Rhine Ears ER4XR są po prostu jazgotliwe. 
Czy w takim razie każdy właściciel "starych" MicroPro powinien lecieć zaraz do sklepu po nowe Ety? W moim przekonaniu nie. Jeśli używamy ER4S to lekkie korekty equalizerem (których naprawdę nie należy się bać) dają podobne efekty jak przejście na wersję ER4SR (no może poza głębią sceny). Wersja XR mnie do gustu nie przypadła, więc tym bardziej nie. Także, wszystkim szukającym dobrego brzmienia, a nie posiadającym w swoim arsenale atomowym wersji ER4S polecę zakup wersji SR. No chyba, że stresują Was kwestie związane z budową i kabelkami. W takim wypadku upgrade to sprawa konieczna. Na szczęście brzmienie zmieniło się we właściwym kierunku. 

Za wypożyczenie sprzętu dziękuję firmie Audiomagic.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz