środa, 22 lutego 2017

TFZ Series - 1S, 3, 5S

Jak już wspominałem w recenzji TFZ B2M, dostałem do recenzji cały "pakiet" z oferty dystrybutora. B2M zaskoczyły mnie na tyle, że postanowiłem resztę zrecenzować na zasadzie porównania, i nie chodzi tu o oszczędzanie czasu czy energii na wyprodukowanie 3 recenzji. Chodzi o podobieństwa pomiędzy recenzowanymi modelami. Bo tych jest sporo, a przy bezpośrednim porównaniu łatwiej je wyłapać. TFZ póki co w swoim portfolio ma tylko słuchawki dynamiczne, ale nie są to dynamiki marketowe. Do wszystkich słuchawek są specjalnie projektowane drivery, obudowy są ergonomiczne, zestawy bogate, a cena na poziomie zaskakująco przywoitym

Słuchawki zapakowane są w zgrabne kartonowe pudełko koloru czarnego, w którym znajdziemy słuchawki z nieodpinanym kabelkiem, 5 par tipsów, w tym jedne pianki i jedne biflange, instrukcje, prowadnice i woreczek na słuchawki. Jakość w Series jest ok, ale do B2M mimo wszystko daleko. Słuchawki są plastikowe, widać szwy charakterystyczne dla produktów z wtryskarek, a na 5S nawet odciski od maszyny, która kleiła denko. We wszystkich słuchawkach zamontowany kabelek jest identyczny (przynajmniej z wyglądu) i sprawia bardzo dobre wrażenie. Jest wystarczająco elastyczny, nie plącze się i sprawia wrażenie mocnego i odpornego na uszkodzenia. Kształt kopułek jest bardzo zbliżony, a S1s wyglądają nawet jak bliźniaczki KZ ZST (pewnie w tej samej fabryce robione, bo odlew wygląda na identyczny) . W S3 mamy matowe krycie słuchawek i faceplate ze szczotkowanego aluminium. Najbardziej "kombinowany" wygląd mają S5s, które do faceplate z wzorkami dołożyły jeszcze przezroczyste kopułki. I tylko gdyby kolor nie był fioletowy a zawartość nieciekawa (z mojego punktu widzenia, przetwornik dynamiczny w metalowej obudowie to nic ciekawego), to design uznałbym za całkiem udany. A tak to tylko chińska estetyka wyłazi. Tutaj zdecydowanie najelepiej prezentują się S3, S1s dość neutralnie a S5s niestety odpustowo i śmiesznie. Na szczęście w uchu nie widać tylko wszystkich chińskich zajebistości i na dzielni nie spadnie nam repcekta :D.

Komfort użytkowania wszystkich modeli jest identyczny i jest on bliźniaczy z KZ ZST, które jednakże nie miały w zestawie tak dobrych tipsów. Z Biflange jest super, i zastosowanie tych tipsów do KZ ZST powoduje, że w kategorii wygody lądują one bardzo wysoko. Niestety kabelek w S5s miał na odcinku pamięciowym nieprzyjemne zadziory, które powodowały spory dyskomfort i dźgały mnie niemiłosiernie. Na szczęście zausznice dokładane w komplecie niwelują ten problem. Tłumienie zewnętrznych dźwięków słuchawkom TFZ wychodzi średnio, co mnie akurat odpowiada. To znaczy, że tłumienie jest na poziomie, gdzie przy umiarkowanej głośności da się już słuchać, ale nie jesteśmy całkowicie odcięci od świata. Głośniejsze odgłosy otoczenia usłyszymy bez problemu, a przy wyłączonej muzyce możemy normalnie rozmawiać.
Brzmieniowo TFZ Series to półka niżej niż B2M. A nawet półka i trochę. Wszystkie testowane słuchawki wyposażono w ten sam przetwornik, produkcji własnej TFZ, o kodowej nazwie N50. Różni się on tylko delikatnie strojeniem pomiędzy modelami. To słychać, bo różnice brzmieniowe są naprawdę niewielkie. Wszystkie 3 pary musiałem najpierw porządnie wygrzać. Z pudełka górne rejestry są strasznie gładkie i mało szczegółowe, trzeba więc dać się rozruszać tytanowej membranie. Cecha wspólna słuchawek TFZ Series to lekko chropowate brzmienie, z dobrą podstawą basową i całkiem niezłą średnicą. Niestety mają też wspólne wady, do których należy bardzo umiarkowana głębia, co może dziwić, bo wrażenie stereofoniczne też nie urywają dupy. A to wszystko przy sporej szerokości. Możliwe, że wynika to z bardzo niskiej impedancji przetwornika, wynoszącej aż 12 Ohm. Po wpięciu adaptera od ER4S sprawa słabej stereofonii się wyklarowała, a reszta się nie zmieniła. Trochę też wyrównał się balans tonalny.
I tak, każde z testowanych słuchawek są w swojej klasie cenowej zdecydowanie w górnej części tabeli. Wszystkie nadają się do słuchania z czegokolwiek, chociaż lepiej dostarczyć im źródło o bardzo niskiej impedancji, bo na tłumienie wrażliwe są jak cholera i dźwięk potrafi się zmieniać wraz ze wzrostem impedancji źródła masakrycznie. Od całkiem niezłego aż do masakrycznej kluchy i pełnej niestrawności. Mnie najlepiej zagrały w zestawie XDP-100R + Little Bear B1 + przejściówka od ER4S. Bez tego ostatniego elementu wyraźnie słyszalny był brum lampy, hiss wzmacniacza, każde dotknięcie obudowy i zmiany humoru mojej żony w kuchni. W połączeniu z Pioneerem była lekka klucha, która została wyeliminowana po wpięciu adaptera. Żona z układanki została wyeliminowana za pomocą karty kredytowej i zgody na zakupy. Także polecam do nich zakup adaptera z rezystorami.
Poniżej przedstawiam cząstkowe oceny słuchawek, jako punk odniesienia podaję też B2M, żebyście widzieli gdzie Series się pozycjonują. Dla mnie B2M to pełnoprawny członek słuchawkowego HiEndu.
 
Czy w takim razie słuchawki warte są swojej ceny? TFZ Series 1s kupiłbym bez namysłu. To naprawdę świetny sprzęt, do tego w polskiej dystrybucji, z polską gwarancją i kompletem naprawdę świetnych tipsów. Czy w takim razie warto dopłacać te 50 i 200 pln do 3 i 5s? Moim zdaniem to już kwestia wzornictwa. Co się komu podoba i za co jest w stanie zapłacić. Mnie się na przykład Series 3 podobają niesamowicie, szczególnie ten czarny mat. I za to jestem w stanie zapłacić więcej. Za to kolorystycznie 5s w ogóle mi nie siadają i jeśli miałbym ustalić hierarchię cenowo zakupową, to najpierw brałbym Series 3, później Series 1s a na końcu Series 5s. Chociaż te ostatnie wcale ani złe, ani drogie nie są. Do tego grają wyraźnie najlepiej i są najlepiej wykonane.







Za  wypożyczenie słuchawek do recenzji dziękuję firmie audioheaven.eu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz