środa, 16 sierpnia 2017

RHA CL1 Ceramic



Niejako przy okazji testów innych urządzeń i trochę przypadkiem dotarły w moje łapy RHA CL1 Ceramic. Słuchawki dokanałowe, z dość unikalną konstrukcją, wykorzystującą przetwornik w postaci płytki ceramicznej. Samo testowanie zajęło mi dość dużo czasu, bo niby wszyscy recenzenci piszą to samo, opinie się powtarzają, ale coś mi w tym wszystkim nie grało. Szukałem też jakiejś dobrej synergii, bo pod skórą czułem ogromny potencjał. Przewaliłem więc sporo sprzętu, pracy naukowej jednak brak.


Słuchawki przychodzą w ogromnym (jak na zawartość) pudle, którym są oczywiście same słuchawki, kabelek, który wygląda jakby wyszedł spod ręki Smoka albo Forzy, futerał i zestaw gumek. Jest też drugi kebelek dla urządzeń zbalansowanych z wtyczką miniXRL, której nie spotkałem w żadnym urządzeniu. Do tego sporo makulatury, której oczywiście nie chciało mi się czytać. Wszystko sprawia wrażenie produktu klasy premium. Same słuchawki wykonane są bardzo porządnie, żadnych śladów kiepskiego spasowania, materiały dobre, waga spora, ale w uchu brak jakichś uciążliwości. RHA, kóre miałem okazję testować były bardzo wygodne. Nie inaczej jest w przypadku CL1. Z tipsami typu BiFlange seala złapałem błyskawicznie, a po aplikacji słuchawki przestałem w uchu w ogóle czuć. Także, wykonanie i wygoda na najwyższym poziomie. Dla porządku należy jeszcze dodać, że kabelki odpinane a gniazdo to MMCX (standard Shure).
Brzmieniowo miałem ze słuchawkami problem, nie powiem. Tak jak wcześniej wspomniałem, szukałem dla nich kompana i niestety muszę przyznać, poległem. Opinia o tym, że to są słuchawki ostre nie jest do końca sprawiedliwa. Mają bardzo dużo góry, dość szeleszczącej. I jest to element dominujący, ale muszę przyznać, że mnie one ani nie męczyły, ani nie odrzucały. Fakt, są trochę dziwne, jakby góra była naczelnym elementem muzyki, zaś cała reszta tłem lub dodatkiem. Faktem jest, że efekt dość ciekawy. I jeśli odrzucimy wsłuchiwanie się w górę, okaże się, że cała reszta spektrum jest równie imponująca, tylko trzeba zastosować kaganiec w postaci EQ i ściąć drastycznie całe pasmo od 3kHz proporcjonalnie w dół. Wtedy okazuje się, że średnica, jakkolwiek analityczna, jest dość bogata w informacje. Jest lekkie rozrzedzenie przekazu, dość dobry wgląd w nagranie i ogólnie analityczny charakter. Ale dzięki temu scenicznie jest bardzo dobrze (nie tak dobrze jak w LEA ale już tak prawie), jest sporo powietrza w nagraniach. Bas jest miękki i dość sprężysty, ale pozostaje niedosyt, szczególnie w kwestii ilościowej, bo faktura i szczegółowość jest świetna.
Najlepsze wyniki otrzymałem podłączając RHA do Aune S6. Natomiast dzięki rozbudowanemu EQ w Pioneer XDP-100R mobilnie to połączenie skasowało całą konkurencję playerową. Oczywiście nie każdy musi kastrować górę, niektórym może się ta hiperdetaliczność podobać. I myślę, że to właśnie z myślą o tej grupie odbiorców powstały te słuchawki. Nie udało mi się też doświadczyć nieprzyjemnych sybilizacji czy ostrości. Ot ilość detali przytłacza i tyle. Przytłacza też cena, ale przecież za technologię się płaci. Producent informuje, że słuchawki są przeznaczone do użytkowania ze wzmacniaczami. I faktycznie, jak ktoś nie ma wystarczającej mocy w swoim grajku, to słuchawki będą z tych stacjonarnych dokanałowców.
Słuchawki do recenzji udostępniła firma Audiomagic.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz